REKLAMA
Automatycznie wyświetlimy artykuł za 10 sekund
Przejdź do artykułu
Reklama
Reklama
Małgorzata Delimata i Magdalena Huta. Fot. Tadeusz Poźniak
GALERIA ZDJĘĆ
Ręcznie robione bombki na choinkę, pachnące pomarańczami, kasztanami i igliwiem stroiki na bożonarodzeniowy stół, albo uplecione z gałązek brzozy ozdoby na nasze drzwi, do tego stoiska z ikonami, wyrobami z filcu i wiele innych cudnych wytworów ludzkich rąk, przygotowanych przez ponad 50 rękodzielników z Podkarpacia już po raz trzeci można oglądać, a przede wszystkim kupować na kiermaszu BuzzArt, który do niedzieli potrwa w Galerii Liceum Sztuk Plastycznych w Rzeszowie. Kto nie zdąży się wybrać, ma szansę kupić ekologiczną choinkę albo inną świąteczną ozdobę ręcznej roboty szukając wyrobów rękodzielników na stronach www.rekodzielorzeszow.pl
Bo piękne, bo jedyne w swoim rodzaju, bo zrobione z niepospolitych materiałów, w końcu, bo od pasjonatów, którzy dużo serca wkładają we wszystko, co wychodzi spod ich rąk – powodów, by kupić przedmioty sygnowane nieśmiertelnym „ręczna robota” jest tysiące. I dobrze, bo akurat święta Bożego Narodzenia, jak żadne inne kojarzą się nam z tradycją, rodziną, czymś pięknym i niepowtarzalny. Może dlatego przez piątek, sobotę i niedzielę w Galerii Liceum Sztuk Plastycznych w Rzeszowie co chwilę pojawiają się nowi klienci, który już po chwili wychodzą obładowani bożonarodzeniowymi akcesoriami.
ZOBACZ TAKŻE
Reklama
- Wszyscy bliżsi i dalsi znajomi są zachwyceni naszymi bombkami, stąd nasze przywiązanie do rękodzieła, które jest pasją, a nie sposobem na życie, dostarczającym bardzo, bardzo dużo radości nam i innym – śmieją się Józefa Pięk i Agnieszka Bukowska. Prywatnie mama i córka, które swoją działalność wymownie nazwały „Mama i Ja”. Stoisko obu pań przypomina skład z baśni tysiąca i jednej nocy, wszystko przez kolorowe cekiny, koraliki i inne ozdoby wykorzystywane do wytworzenia choinkowych bombek różnej wielkości.
- To jest benedyktyńska praca – opowiada Józefa Pięk. – Trzeba kilku godzin pracy, by powstała jedna bombka, dlatego żartujemy, że to fenomenalna terapia dla osób zestresowanych, albo cierpiących na bezsenność. Kto zdecyduje się na bombki od mamy i córki z Dębicy może liczyć, że tak unikatowej ozdoby nie znajdzie w zbyt wielu domach swoich znajomych. Panie robią zaledwie 200 bombek rocznie i nic na razie nie wskazuje, żeby rodzinna pasja miała się zamienić w masową produkcję.
Ręcznie robione, ekologiczne - coraz bardziej lubimy tradycyjne ozdoby
- Coraz chętniej poszukujemy rzeczy, które wyróżniają się od tych, które w tysiącach egzemplarzy można kupić w sklepach i galeriach. W Boże Narodzenie wielu z nas chce powiesić na choince, albo postawić na stole coś, czego nie można znaleźć nigdzie indziej – mówi Małgorzata Chlebek, współorganizatorka kiermaszu. – W tym roku starliśmy się, by była duża różnorodność prezentowanych na kiermaszu rzeczy. Połowę stoisk zajmują wyroby związane z Bożym Narodzeniem, resztę zdominowały piękne i bardzo różne, inne od świątecznych, wyroby. Po raz trzeci już organizowany przez nas kiermasz bożonarodzeniowy jest potwierdzeniem, jak dużym zainteresowaniem rękodzielników i klientów cieszy się impreza. W tym roku wyjątkowa, bo po raz pierwszy bezpłatna i trzydniowa, w dodatku z możliwością wzięcia udziału w warsztatach, bezpłatnych dla dzieci i płatnych dla dorosłych. Jest więc okazja, by wprawić się do włóczkowania, filcowania, albo i stworzyć coś na zajęciach z papierowej wikliny.
Reklama
Te ostatnie prowadzi Anna Lewanowicz – Domino, zawodowo architekt krajobrazu, ale po godzinach entuzjastka papierowej wikliny, czyli tworzenia fantazyjnych przedmiotów ze zwyczajnych gazet, które pomalowane, polakierowane są nie tylko piękne i oryginalne, ale i trwałe. Przez kilka lat mogą być np. koszem na owoce zdobiącym kuchenny stół.
Nie ma bowiem wątpliwości, że rękodzieło trzeba kochać. Małgorzata Delimata i Magdalena Huta, absolwentki grafiki na Uniwersytecie Rzeszowskim od kilku lat ze swoich artystycznych pomysłów na świąteczne ozdoby, próbują zrobić w miarę dochodowe zajęcie. - Trochę to jednak trudne, gdy stroiki kosztują od 30 zł do 60 zł – mówią zgodnie. – Klienci są zachwyceni ekologiczną i pachnącą ofertą, ale to ciągle za mała sprzedaż, by mówić o większym zarobku. Dlatego staramy się o stałe zatrudnienie. A rękodzieło? Z niego nie zrezygnujemy, zostanie naszą pasją.
Józefa Pięk z córką Agnieszką. Fot. Tadeusz Pożniak
Reklama
KRAJ
ŚWIAT
Reklama
Rozwiń
