O sobie:
Z wykształcenia filmoznawca i dr nauk o sztuce, z zawodu dziennikarka w Polskim Radiu Rzeszów.
Na co dzień matkuję bliźniakom, a one dorastają w tempie zawrotnym, czemu nie mogę się nadziwić. W wolnym czasie odkrywam uroki pielęgnacji azalii i uprawy cukinii. Odkąd pamiętam jestem feministką, co ani nie przeszkodziło mi w życiu rodzinnym, ani nie powoduje, że w domu śpię na kurzu :)
O blogu:
To już niestety zamierzchłe czasy, kiedy oglądałam kilka filmów pod rząd. I choć kino to wciąż dla mnie medium najważniejsze, to kiedy doba się kurczy, tytuły trzeba wybierać starannie. Z ?Bitwy pod Wiedniem? z premedytacją rezygnuję, tu będę pisać o dobrym kinie, bo na złe coraz bardziej szkoda mi czasu. A że nie samy kinem człowiek żyje, o wartych obejrzenia spektaklach i wystawach też milczeć nie będę.
Rozczarowanie Polską i spisek, czyli "Układ zamknięty"
Dodano: 14-04-2013
Sprawa zaczęła się w roku 2003, była opisywana przez media. Film nie stanowi wiernej rekonstrukcji, ale trzon historii jest autentyczny. Oto trzej przedsiębiorcy rozkręcają wymarzony interes. Są rzutcy i bez kompleksów, a zaczynali od zera, jak bohaterowie przywoływanej przez jednego z nich „Ziemi obiecanej”. To gorzkie porównanie: tamci swoją fabrykę stracili z powodu zdrady małżeńskiej, tym nie udaje się dlatego, że na ich majątek zasadza się lokalny establishment do spółki z ministrem.
Kolejne porównanie: oglądając „Układ zamknięty” przypomina się pamiętne „Przesłuchanie” Bugajskiego, film zakazany przez władze, którego nielegalne kopie wideo w latach osiemdziesiątych krążyły po domach, a projekcje były aktem politycznego nieposłuszeństwa. Naiwna piosenkarka Tonia mistrzowsko zagrana przez Krystynę Jandę zostaje oskarżona w nim o udział w imperialnym spisku. Gdy współwięźniarka opowiada jej, że jest amerykańskim szpiegiem, Tonia pyta niczym dziecko: „prawdziwym szpiegiem?”. Biznesmeni anno domini 2003 także w majestacie prawa słyszą absurdalne zarzuty: dotyczące udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. I także trafiają do więzienia. Nie na miejscu byłyby porównania do stalinowskich metod śledztwa, ale zdumiewa, jak brutalnie i przedsiębiorcy, i ich rodziny są traktowani. To nie jest państwo prawa - choć wszystko odbywa się w majestacie prawa właśnie. I tu rodzi się rozdźwięk w odbiorze filmu Bugajskiego. Jaką Polskę opisuje reżyser?
W tym filmie kluczem do niezgodnego z prawem i sumieniem działania okazuje się nie tylko chciwość, ale przede wszystkim przeszłość. Prokuratora Andrzeja Kostrzewę (wielka rola Janusza Gajosa) uwiera wspomnienie czynu, który niegdyś otworzył mu drogę do kariery. Wiele lat temu jako student doniósł na swojego dziekana, to uratowało go nie tylko od powtarzania roku, ale także otworzyło nowe możliwości, z czego młodzieniec skwapliwie skorzystał. Gdy prokurator będący w rozkwicie swojej kariery poznaje syna owego dziekana, jednego z owej trójki przedsiębiorców, budzą się w nim demony. A rozszaleją się na dobre wówczas, gdy okaże się (o czym zresztą donosi usłużny policjant), że dawna ofiara spisała swoje wspomnienia i nazwisko Kostrzewa się w nich pojawia.
A więc: przeszłość, problem grubej kreski, niedokonanych rozliczeń, w domyśle także lustracji. Tematy z mediów, które w filmie szczególnie zasługują na pogłębienie, w „Układzie” tego pogłębienia jednak zabrakło. Wydaje się, że wątek dotyczący przeszłości prokuratora Kostrzewy miał przede wszystkim wytłumaczyć, jak narodził się pomysł uderzenia w obiecujących biznesmenów – bo szczegóły planu, pertraktacje między zainteresowanymi pozostały przecież dla widzów nieznane. No i rzecz najważniejsza – podważenie istoty przemian rozpoczętych w Polsce w 1989 roku. „Układ zamknięty” to oskarżenie polskiego wymiaru sprawiedliwości i polskiego państwa w ogóle, bo – to Bugajski wyraźnie wskazuje – pozwolono aparatowi PZPR kontynuować kariery i przejąć kontrolę w życiu publicznym. Naczelnik urzędu skarbowego, prokurator i minister tworzą układ doskonały, a najbardziej poruszające są napisy końcowe, z których dowiadujemy się, że sprawiedliwości bynajmniej do tej pory nie stało się zadość.
Obraz wzbudził polityczne spory, między innymi o to, które ekipy odpowiadają za zło dokonujące się w majestacie prawa i za bezkarność urzędników. Tu wyliczanki są długie. Ale w istocie problem z odbiorem filmu dotyczy tego, jak szeroko zrozumiemy tytułowy układ. Słowo, które zrobiło olbrzymią karierę kilka lat temu oznacza bliżej niesprecyzowane spiski na najwyższych szczeblach władzy. Film Bugajskiego dotyczy konkretnej historii, ale zdaje się sugerować, że cała władza przesiąknięta jest korupcją. „Układ zamknięty” jest argumentem dla tych wszystkich, którzy są przekonani, że władza to nadal oni, a nie wybrani w wyborach nasi przedstawiciele, i że ci oni, jak śpiewa Grabaż, stale robią nas „w ch....”.
Scenariusz, jaki wybrał w 1968 roku młody Kostrzewa powtarza się kilkadziesiąt lat później, już w demokratycznej Polsce. Początkujący ale ambitny prokurator zostaje wybrany do przeprowadzenia podejrzanego śledztwa, ma być narzędziem w ręku starego wyjadacza. Robi to chętnie – dla kariery. Zdumiewa, z jaką łatwością godzi się na działanie nie tylko niezgodne z prawem, ale przede wszystkim rujnujące życia zawodowe i prywatne mnóstwa niewinnych ludzi.
Gdy ów młody prokurator zażąda finansowego udziału w zyskach z giełdowej machloi, układ domyka się na dobre.
Siła rażenia filmu byłaby większa, gdyby paralelność losów obu prokuratorów została przedstawiona subtelniej ale pełniej. Temperament twórczy Bugajskiego ma jednak specyficzny rys. Autor zaczynał jako reżyser kina moralnego niepokoju. Szybko okazał się artystą niepokornym i niezłomnym, za „Przesłuchanie” zapłacił najpierw twórczą nieobecnością, a potem emigracją. Po 1989 roku okazał się znów wyjątkowo czułym na społeczno-polityczną sytuację w Polsce. Robi kino współczesne i historyczne, bez taryfy ulgowej, wypowiada się zarówno poprzez dokumenty, spektakle telewizyjne jak i filmy fabularne. W tych ostatnich największą uwagę zwraca na klarowność historii. Na początku swojej drogi twórczej mówił: „Nie interesuje mnie publicystyka (…) Chcę po prostu podpatrywać na ekranie człowieka”. To akurat nie zawsze mu się udaje, tutaj też ten człowiek jednak się zgubił.
Problem z „Układem zamkniętym” polega na tym, że jest to film bardzo publicystyczny. Przede wszystkim zawodzi rysunek psychologiczny postaci. Jedyna bardziej pogłębiona sylwetka to czarny charakter: prokurator Kostrzewa. Pozostałych bohaterów jest dużo, ale aktorzy dostali do zagrania role – symbole. Grubymi nićmi szyte są też kolejne rozwiązania fabularne. Wiele jest przerysowań, kondensacja to prawo każdego obrazu filmowego, tu jednak chociażby zagęszczenie obrazów gehenny oskarżonych osłabia siłę rażenia. Zbyt dużo nakłada się na siebie nieszczęścia kolejnych uczestników tego dramatu.
Zarzuty o plakatowość są uzasadnione. Ale nie bez powodu już w latach 90. Bugajski był traktowany jako ten, który rozumie, że kino musi dobrze opowiadać historie a reżyser musi być przede wszystkim dobrym rzemieślnikiem. „Układ zamknięty” to bardzo sprawnie zrealizowany film. Trzymający w napięciu i niezwykle sugestywny.


























